poniedziałek, 11 maja 2009

abstrakcyjny weekend...

nawet bardzo abstrakcyjny...
wybrałam się na juwenalia, dotrzeć nie dotarłam (tzn przepraszam - weszłam na chwile akurat w przerwie między Dżemem a Myslovitz ;-) ) ale za to później wylądowałam w przecudownym miejscu pod wawą...
ognisko... obok przytulający mnie fantastyczny facet.. ulubione wino...
rano kawa na powietrzu... obok ciągle ON...
dalej mam wrażenie, że mi się to śniło...
chociaż nie wiem co będzie dalej...
A. dziękuję Ci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz